Wyzwania

Mam 55 lat i w końcu kocham siebie

„Musiało minąć wiele czasu zanim zrozumiałam, że mam jedno życie. Ale tak naprawdę. Nie w jakimś suchym zdaniu, nic niemówiącym komunikacie, tylko w świecie, w życiu, które ma pewne ramy czasowe. Kurczącym się, uciekającym, bezlitośnie biegnącym. Teraz mam 55 lat i w końcu kocham siebie. Tak prawdziwie kocham”. Napisała do mnie. I poleciła, żeby pochyliła się na tym, jak my kobiety się zmieniamy. Czas nie działa już na naszą niekorzyść jak kiedyś. Przeciwnie, kurczący się czas nas uświadamia i dodaje energii, by działać prawdziwie.

Mam 55 lat

Mam 55 lat…Czas nie jest moim przeciwnikiem

Jeszcze nie tak dawno kobieta „w pewnym wieku” była stracona. Uważano, że ma za sobą najlepszy
czas. Już na nią nic nie czeka dobrego. Powinna przejść w cień i służyć innym. Realizować się jako
gospodyni domu, opiekunka dla wnuków, ewentualnie osoba, która ma wiedzę i dzieli się nią z innymi.

Swoim strojem i sposobem bycia powinna potwierdzać skromność, spokój i znać swoje miejsce. Nie ma
absolutnie skupiać spojrzeń, czy nie daj Bóg żyć zbyt intensywnie. Skromność i to, co wypada w danym
wieku nic więcej – to nie jest jej droga. Każde wyróżnienie się z tłumu i próba robienia czegoś innego
zostanie surowo ukarana – ostracyzmem, wyśmianiem i wykluczeniem. Tak było. Na szczęście tak być
nie musi.

Jak jest dzisiaj? Ano inaczej. Oczywiście jeśli mamy odwagę. Dzięki odwadze możemy być inne niż nasze mamy i babcie. Wyjść z cienia i zawalczyć o siebie. I właśnie to robimy!

Twoja historia

Zmieniło się przede wszystkim podejście do osobistej historii. Do tego, co przeżyłyśmy. Wiele kobiet po
50 nie patrzy na życie już tylko w czasie przeszłym, rozpamiętując to, co minęło i wzdychając za tym, czego nie udało się zrealizować. Widzi ogromny potencjał i miejsce do działania.

Zaczyna dbać o siebie – ciało i duszę, zmieniać podejście do życia. Odważnie kroczyć przed siebie,
przełamywać schematy, odtrącając utarte ścieżki. Już nie ograniczamy same siebie z taką lekkością, jak
dawniej. Mamy odwagę robić, coś więcej, działać w kierunku, który na nas czeka, a który dawniej nie
wiedzieć czemu był zarezerwowany dla innych. Liczy się teraźniejszość i przyszłość.

Lepiej niż po 20

Wiele z nas zdecydowanie bardziej woli siebie po 50 niż wtedy, kiedy miałyśmy 20 lat i byłyśmy zagubione. Niby miałyśmy młodość, całe życie przed sobą, ale brakowało nam doświadczenia i wiedzy, którą mamy teraz. Zbyt mocno przejmowałyśmy się bzdurami. Skupiałyśmy się na aspektach, które w gruncie rzeczy nie mają sensu. Gdy trochę sobie poukładałyśmy w głowie nagle okazało się, że można żyć sensowniej.

Pokochać siebie

Zmarszczki to doświadczenia. Blizny to walki stoczone przez ciało. Te kilka centymetrów nie ma większego znaczenia. Zamiast walki samej ze sobą to szacunek, do własnego ciała i tego, co dla nas robi.

Bo ono jest z nami zawsze. Ta osoba, na którą patrzysz w lustrze nigdy Cię nie opuści. Będzie robić wszystko, czego chcesz. Zawsze na miejscu i zawsze posłuszna Twojej roli.

Zmiana postawy od surowego recenzenta i krytykanta na przyjaciela właściwie wszystko zmienia. Już z sobą nie walczysz, nie katujesz swojego ciała, troszczysz się o nie. A ono to Ci wynagradza.

Gdy kochasz siebie, to po prostu widać. Widać w Twojej postawie, uśmiechu i sposobie bycia. W asertywności, zdecydowaniu. W tym, że nie pozwalasz siebie krzywdzić, że reagujesz, gdy ktoś próbuje wejść ci na odcisk.

Te lata mi pomogły

Oczywiście idealnie byłoby, gdybyśmy się mądrze kochały od początku. Wkraczały w dorosłe życie z wielkim entuzjazmem, poczuciem spełnienia i silnym przekonaniem, że damy radę. Nie zawsze jednak jest to możliwe. Najczęściej mądrość przychodzi dopiero z czasem. I gdy to się dzieje, zamiast załamywania rąk, że jest już za późno, lepiej zacząć działać i łapać każdą chwilę. Bo jest później niż nam się wydaje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *