Życie rodzinne

Duma z dzieci większa niż duma z własnych osiągnięć?

Każdy rodzic chce jednego. Szczęścia dla swojego dziecka. Pragnie, by dziecko umiało odnaleźć się w świecie, radziło sobie z codziennymi trudnościami. Było zdrowe. Bo wtedy można poczuć spokój, choć martwić się z pewnością będziemy zawsze. Tacy są rodzice. Gdy dodatkowo pojawia się duma z dzieci, niezależnie, jakie dzieci są i czym się zajmują, to jest to jak miód na serce. Trudno porównać to uczucie do jakiegokolwiek innego. Jest chyba silniejsze niż zadowolenie z siebie. To coś więcej niż satysfakcja odnosząca się do naszych osiągnięć. Zrozumie to tylko rodzic.

Duma z dzieci

Dziecko i początki. Duma z dzieci

Wychowanie dzieci jest trudne. Naiwniacy sądzą, że najtrudniejsze, gdy dziecko jest małe. Ma kolki, płacze, nie daje spać. Przekonują, że gdy dziecko jest większe, problemy nie są już takie dojmujące.

A okazuje się, że wprost przeciwnie. Prawdziwe jest bowiem powiedzenie – małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot. Im dalej w las, tym więcej drzew. Problemy się kłębią, nie są już takie proste, jak zawiązanie sznurówek, czy opatrzenie skaleczenia. Nie wystarczy tylko przytulić, pogłaskać, czy pochuchać tam, gdzie boli. Potrzeba czegoś więcej. Cierpliwości i morza spokoju.

Rodzice jednak z biegiem czasu się uodparniają. Dojrzewają do swojej roli i potrafią odgrywać ją coraz lepiej (jeśli nie przespali minionych lat). Nic dziwnego, każdy kolejny rok to prawdziwa przeprawa. I czyni nas odporniejszymi.

Jest też dobra wiadomość.

Im jest trudniej, tym rodzi się większa satysfakcja. Z każdego drobnego sukcesu. Pierwszy krok, pierwsze samodzielne siadanie, wcześniej raczkowanie, pierwszy ząbek, pierwsze mama. Są występy, piosenki, laurki. Można czuć dumę.

Duma z małego dziecka

Duma z dzieci ma w sobie coś uzależniającego. Sprawia, że wielu rodziców tak bardzo chce ją odczuwać, że traci zdrowy osąd sytuacji. I…pragnie, by ich dziecko było zawsze najlepsze, zawsze na pierwszym miejscu.

Niestety to kusząca droga, by motywować, cisnąć, nie odpuszczać, jednak…można bardzo łatwo przegiąć. Wtedy każdą porażkę dziecka traktuje się bardzo osobiście, każda przegrana, każde drugie miejsce boli aż za bardzo. Nie dość, że jako rodzice się pogrążamy, to również ograniczamy nasze dziecko, które czuje, że musi i boi się popełnić błędy. Tymczasem tylko błędy nas czegoś uczą.

Potknięcia, gdy trzeba upaść i otrzepać nogi są naturalne. Dlatego się one pojawiają, żeby następnym razem było łatwiej, lepiej. Ile razy dziecko potyka się, zanim nauczy się chodzić? Początkowo chwieje się, trzyma mebli, musi pokonać własny lęk, zrobić wiele prób. Tylko w ten sposób może zdobyć perfekcję w chodzeniu.

Życie jest takie samo. Potrzeba wyzwań, potknięć, niepowodzeń, pokory, którą budujemy i wiary w siebie, że mimo wszystko damy radę. W tym zakresie wsparcie rodziców jest nieocenione. Jednak mądre, nienachalne, empatyczne. Tylko takie. Każde inne w pewnym momencie staje się toksyczne.

Duma z dorosłego dziecka

Największa duma chyba pojawia się wtedy, kiedy dziecko dorasta. Gdy ma już swoją rodzinę. Wtedy…robimy krok w tył, same ustawiamy się w cieniu. Być może jest nam smutno, ale dość szybko uświadamiamy sobie, że tak trzeba. Nasza aktywna rola się skończyła. Teraz jest czas na obserwowanie i pomaganie, radzenie bliskim, gdy jesteśmy o to proszone.

Być może pojawi się w nas wątpliwość, poczucie, że można by było pewne rzeczy zrobić lepiej. Zawsze tak jest. Mądrość jednak polega na pozwoleniu dziecku popełniać błędy i przeżyć życie na swoich warunkach, tak, jak ono chce.

Duma pojawia się jako naturalna „zapłata” za lata wyrzeczeń, trudów, smutku, rozczarowania. To nagroda za nieprzespane noce i trudne momenty. To niezwykłe uczucie, gdy patrzy się na dzieci i wnuki i można powiedzieć – dobrze jest, jakie ja mam szczęście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *