Po 50 prawie każda kobieta staje przed tym pytaniem – dylematem
Przychodzi taki moment w życiu, zazwyczaj później niż wcześniej, kiedy mierzymy się z czymś zupełnie nowym. Przez lata nas to nie dotyczyło, a teraz uderza wprost w serce z ogromną mocą. Mianowicie pojawia się pytanie, odkrycie, a może nawet dylemat pod tytułem – po co to wszystko? Czy nie popełniłam błędu, wybierając to, co wybrałam? Czy nie dałam się oszukać? Może omamiła mnie iluzja, tak, jak wielu innych…? I co z tym dziwnym dyskomfortem i poczuciem pustki mogę zrobić teraz? No co?
Poczucie sensu
Przez lata funkcjonujemy na autopilocie. Wstać, ubrać się, pomóc dzieciom – początkowo je przewijać, karmić, potem odwozić do przedszkoli, sprawdzać plecaki, próbować obudzić, wspierać, tłumaczyć, słuchać. Zadbać o posiłki, żeby w domu wszystko było. Sprzątać, pracować, dopinać budżet. Być partnerką, żoną, przyjaciółką, córką, siostrą. Ogarniać wszystko. Najlepiej jeszcze się rozwijać przy tym, zdobywać nowe kompetencje. Być na czasie, śledzić modę, trendy, iść z duchem czasu. Koszmarna robota, bo nigdy się nie kończy. Zawsze jest coś do zrobienia.
Przez lata napędzają nas obowiązki, potrzeby, wymagania, cele. Żyjemy z gorzkim motorem pod tytułem – rywalizacja (w praktyce dominacja nad innymi) i status. Po latach dostrzegamy w nich największych winowajców.
Gdy wiele z obowiązków odchodzi, zmienia się nasza sytuacja rodzinna, pojawia się pustka. Do głosu dochodzą te wszystkie pytania, które przez lata zagłuszaliśmy. Jaki w tym wszystkim jest sens? O co w tym wszystkim naprawdę chodzi? Po co jestem na świecie? Co mogę tu zrobić więcej? Czy jestem w stanie coś zmienić? I do czego to zmierza?
Iluzja
Rzeczy materialne często odwracają naszą uwagę. Mocno skupiają na sobie. Nie bez powodu, są szalenie uzależniające. Ma się trochę, to chce się więcej. Ma się więcej, to chce się mieć jeszcze więcej. I tak w kółko. W ten sposób można ciągle do czegoś dążyć i ciągle być niezadowoloną. Widzieć minusy, które są zawsze, nie dostrzegać jednak plusów.
Z czasem przychodzi moment refleksji. Okazuje się bowiem, że gdy się zdobywa to wszystko za czym się goniło, to wcale nie pojawia się spokój. Nie ma pełnej satysfakcji. Radość jest, ale tylko na krótko. Niby wszystko jest ok, wiele mam, ale jednak nie jestem w pełni szczęśliwa.
Poszukiwanie sensu
I właśnie około 50 zaczynamy na nowo szukać wewnętrznego sensu. Zarówno na poziomie osobistym, jak i rodzinnym.
Patrzymy na świat i widzimy, że wszystko to, co nas tak mocno nęci, ta cała otoczka i cały świat idą pod prąd, nie zmierzają do głębi, przeciwnie oddalają nas od naszego człowieczeństwa. Spłycają je.
Potrzebujemy narzędzi i wiedzy, żeby z tym się zmierzyć. Żeby uczciwie zapytać – w jakim momencie życia jestem? Kim jestem? I dlaczego to mi się nie podoba?
Kariera jest ważna. Pieniądze też. Ale nigdy strach przed ich utratą nie powinien nam przyćmiewać tego, co jest w życiu jeszcze ważniejsze. Ta cała otoczka nie może nam zasłaniać prawdziwego sensu. A niestety właśnie tak często się dzieje…
Być kimś więcej
Jesteśmy zaprojektowani tak, żeby być kimś więcej niż oddanym pracownikiem. Mamy w sobie silną potrzebę i ogromne pragnienie, by żyć inaczej. Lepiej.
Niestety świat nas do tego zniechęca. Mami innymi wartościami, materializmem, poczuciem wyższości wynikającym z „mieć”. I my się nierzadko poddajemy. Do czasu…aż przychodzi test pod tytułem sprawdzam. I albo wraz z nim przychodzi siła, albo…całkowita rezygnacja i odpuszczenie na kanapie z pilotem od telewizora.
Tymczasem znalezienie w sobie siły, by powiedzieć – „nie”, pozwala jednocześnie odkryć w swoim wnętrzu te uczucia, których według współczesnego świata, nie powinniśmy odczuwać. I to jest właśnie ten przełom!
Walka
Niestety wiele kobiet (i mężczyzn też, ale to strona dla kobiet, dlatego skupmy się na pierwszej grupie) ma tendencję do zaprzeczania temu, co się dzieje. Ich emocjonalność i siła ukierunkowane są nie na to, by wraz z wiekiem odkryć siebie i swoją rolę na nowo, ale aby udawać, że nic się nie zmieniło.
Łatwo zauważyć kogo naprawdę dotyczy ten problem. To kobiety, które walczą o pełną władzę i kontrolę w życiu swoim i swojej rodziny. Nie biorą pod uwagę upływu czasu i jego skutków. Nie pozwalają swoim dzieciom żyć po swojemu.
Skupiają się zwłaszcza na kobietach – czy to córkach, czy synowych. Próbują je udoskonalić, w taki sposób, by nigdy nie były lepsze od nich samych. Nie porzucają swojej roli – głowy rodziny. Nie dają się wykazać młodszemu pokoleniu. Tym samym często w praktyce mierzą się z oporem – biernym czy wyrażonym wprost i wieloma konfliktami w domu. Nawet jeśli nie ma burzy, to ciągle panuje nie do końca miła atmosfera. Dzieci przyjeżdżają, odwiedzają, bo tak wypada, bo muszą, a nie dlatego, że chcą. Lista tematów tabu z każdym miesiącem rośnie. Czynników zapalnych jest aż nadto. Niby korona na głowie królowej nie jest zagrożona, ale…tylko paradoksalnie, bo wszyscy tylko udają, że słuchają. Po prostu robią swoje. W tajemnicy.
Kobiety wpadające w pułapkę „trzymania władzy” i konkurencji, podkreślania na każdym kroku, że to one są górą – nie są szczęśliwe. Zazwyczaj są mocno krytycznie nastawione do świata. Ciągle kogoś oceniają i krytykują. Patrzą krzywo na młode kobiety, wytykają palcem z powodu stroju czy odwagi życia po swojemu. W gruncie rzeczy pokazują tym sposobem, że są zazdrosne, niepewne siebie i nie są w stanie starzeć się z godnością. A to naprawdę przykry widok…
Haniebne starzenie? Nie!
Kobieta, która w pewnym wieku nie chce zadać sobie ważnych pytań nigdy nie uporządkuje swojego wewnętrznego świata. Nie będzie ciepłą, promienną osobą, na którą chce się patrzeć. Stanie się zgorzkniała, pełna kompleksów. Będzie atakować na ślepo, wierząc, że świat jest zły, a ona sama pozostała na polu walki jako ta jedna, obrończyni dawnego porządku.
Kobieta, która natomiast przepracowała to, co przyniosło jej życie i naturalne zmiany pojawiające się wraz z wiekiem staje się pełna empatii dla siebie i świata. Zyskuje spokój. Chce być kochana i chce kochać świat. Szanuje siebie, robiąc to, co sprawia jej radość i nie skupia się na tym, co myślą o niej inni.
Daje prawo swoim dzieciom do życia na własnych zasadach. Wspiera je, niezależnie od tego, jakie są, jak bardzo się różnią od niej samej i od jej wyobrażeń.
Jest dumna ze swojego niełatwego życia. Nie zamieniłaby się miejscem z młodszą wersją siebie. Wie, że jest dokładnie tam, gdzie powinna być.