Rozwód po 50. Boimy się zdecydować, ale później nie żałujemy…
Gdy jesteś z kimś 20 lat lub dłużej, trudno powiedzieć „koniec”. Jest przecież rodzina, są również dzieci, wspólne przyzwyczajenia i rzeczywistość, którą się zna i którą się oswoiło przez lata. Jednak jeśli nie ma spełnienia, satysfakcji i radości, a towarzyszy nam każdego dnia rozczarowanie, ból i poczucie traconego czasu, trzeba działać. Mimo strachu i niepewności, warto spojrzeć prawdzie w oczy. Rozwód po 50 zdarza się coraz częściej. I dzieje się tak nie bez przyczyny.
Rozwód po 20-30 latach małżeństwa. Rozwód po 50
Dla wielu zaskakująca pozostaje już sama decyzja o rozwodzie po dwudziestu czy trzydziestu latach bycia razem. Bo skoro dana para umiała być razem tak długo, to co stało się, że nagle zmieniła zdanie? Przecież zapewne wiele razem przeżyli, mnóstwo kryzysów pokonali. Skąd teraz „na stare lata” taka odmiana?
Ludzie mówiący tego typu rzeczy, zazwyczaj nie biorą pod uwagę, że danym związku nie działo się dobrze już od dawna. Para nie była zgrana, a po prostu nie pokazywała tego.
Każdy dzień mijał na budowaniu dobrej rzeczywistości dla dzieci. Przymykało się oczy, milczało, odpuszczało….dla dobra najmłodszych.
Jednak przyszedł moment, kiedy człowiek zrozumiał, że nie chce i nie może tak dłużej żyć. Pragnie czegoś innego, lepszego dla siebie. Najczęściej pojawiła się myśl, że życie nie kończy się jeszcze i warto zadbać i zawalczyć o siebie.
Dlaczego rozwodzimy się po tak wielu latach życia?
Oczywiście nie zawsze jest tak, że związek jest nieszczęśliwy od lat. To co prawda częsty scenariusz, w którym z jakiegoś powodu decydujemy się na wspólne wegetowanie. Dla zasady. Bo inaczej nie można. Bo trzeba zacisnąć zęby i wytrwać.
Bywa też tak, że relacja się wypala. Kończy się. Tak po prostu. Nie dzieje się nic wielkiego, nic szczególnie złego… Coś, co było nawet dobre przez wiele lat, przestaje takie być. Miłość się wypala, a samo przywiązanie czy przyzwyczajenie to dla danej osoby to za mało. Gdy chce się czegoś więcej od życia, a druga strona nie może tego nam dać, to czasami zapada decyzja. Dziękuję, ale dalej idę sama.
Jest ona (ta decyzja o rozwodzie) tym bardziej trwała i nieodwołalna, im życie jest trudniejsze i im rzeczywistość bardziej nas zmieniła. Gdy pragniemy czegoś innego, i coś innego jest dla nas naprawdę ważne. Chcemy dla siebie lepszego życia. Na przykład pragniemy podróży, a partner to typ domatora. Może nasz cel to się rozwijać, iść na studia, zmienić pracę, a on na to się nie zgadza. Bywa też tak, że jest znacznie gorzej: już nie jesteśmy w stanie znieść jego codziennego picia, awanturowania się, przepuszczania pieniędzy. Czujemy i wiemy, że w pojedynkę będzie żyło się nam lepiej.
Czy to ma sens?
Czy rozwód po 50 ma sens? Okazuje się, że dla wielu osób tak.
Można się bać, wahać, zastanawiać się, co ludzie powiedzą, czy warto, itd. Jeśli jednak naprawdę czujemy, że to dobre wyjście i nie wyobrażamy sobie innego, dobrze się na to zdecydować. Nie odmawiać sobie prawa do lepszego, bardziej świadomego i szczęśliwszego życia.
Oczywiście, żeby rozwieść się, trzeba być pewną. Trzeba też mieć odwagę i nade wszystko mocno kochać siebie. Bez tego po prostu się nie da…
Czego oczekujemy od życia w pojedynkę?
Rozwodzimy się po 50, żeby w końcu odżyć. Chodzi o to, żeby funkcjonować na swoich zasadach, nie musieć udawać. Żyć tak, jak chcemy, ze spokojnym sercem i duszą.
Rozwód po 50 zaczyna się dużo wcześniej niż składamy papiery, na marginesie o rozwód wnosi dzisiaj najczęściej kobieta. Rozpad relacji pojawia się wtedy, kiedy nie ma o czym ze sobą rozmawiać. Milczymy, już nie kłócimy się i nie próbujemy tłumaczyć. Rozwód to najczęściej wynik wielu rozczarowań, kryzysów, licznych przepłakanych nocy. To efekt ogromnego smutku i złości. A także czasu… Jednak kiedy zapadnie decyzja, wtedy
najczęściej pojawia się spokój i poczucie, że tego właśnie się chciało. I o dziwo właśnie
wtedy zaczyna się nasze szczęście…
Jeśli decyzja o rozwodzie jest dobrze przemyślana, rzadko się jej żałuje. Życie po rozwodzie to nowe, najczęściej lepsze życie.