Chcę się z Tobą zestarzeć
Świat stał się fast, dlatego życie w wydaniu ekspres to dzisiaj standard. Rzeczywistość się zmienia, a my staramy się za nią nadążyć, zmieniając się wraz z nią. Idzie nam to różnie. Czasami stawiamy o jeden krok za dużo. Rezygnujemy wtedy, kiedy można by jeszcze powalczyć. Odpuszczamy, gdy jest nadzieja. Na kryzys odpowiadamy pass. Odchodzimy, bo nie chcemy tracić już czasu. I w tym splątaniu stajemy się coraz bardziej samotni, bo na dobre i złe straciło już znaczenie.
Większość dzisiaj umiera z miłości, zamiast w niej trwać. Mało kto daje radę przy boku jednej osoby się zestarzeć. Łatwiej ciągle szukać idealnego związku, zamiast go stworzyć ciężką pracą. Śmierć związku jest przecież bardziej spektakularna, wspólne bycie, mimo przeciwności, to naiwność. A może wcale nie? Może dużo lepiej dożyć sędziwych lat razem i wspólnie opierać się pokusom, stawiając związek na piedestale? Żeby jednak tak się stało, musi chcieć…dwoje. I to chcieć z całych sił. Przez lata. Wtedy otwiera się całkiem nowa rzeczywistość, w której upływ czasu nie jest problemem. Fast zmienia się w constans. Zmienność w wierność.
Chcę się z Tobą zestarzeć. Bo to mi wystarczy
Motyle w brzuchu są kapryśne. Jak to w naturze żyją krótko. Pojawiają się i dość szybko odfruwają. Czasami wracają, innym razem są tylko miłym wspomnieniem. Pozostawiają po sobie równe bicie serca. Często niezmiennie skorelowane z rytmem serca drugiej osoby. Porywy zastępuje bezpieczne ciepło. Szaleństwo nie przemija, ale staje się miłą odskocznią a nie codziennością.
Tymczasem każdego dnia spotykamy pary, które są na różnych etapach związku. I nieuchronnie się porównujemy. Czasami tęsknimy za niepewnością charakterystyczną dla początków związku. Brakuje nam tego świeżego powiewu. Często dajemy się mu ponieść, pokusa bywa za wielka. Paradoksalnie, jak twierdzą psycholodzy, nie ma tu znaczenia nasze poczucie szczęścia. Zdradzamy także w szczęśliwych związkach. Nie dlatego, że chcemy się rozstać, ale po to, by znowu poczuć to coś, co czuje się tylko na samym początku. Pomaga? Na chwilę! Potem jest tylko gorzej…Trzeba zapłacić za błędy.
Nie iść na łatwiznę
W każdym związku są wzloty i upadki. Piękne, spektakularne chwile tylko przeplatają codzienne zwykłe dni. Kryzysy mogą wzmacniać, trzeba się jednak nauczyć je pokonywać.
Udaje się to tylko nielicznym. Tym, którym chce się pracować nie tylko nad partnerem, ale przede wszystkim nad sobą. Tym, którzy potrafią krytycznie spojrzeć na własne zachowanie. I zrobią wiele, by być każdego dnia lepszą wersją siebie.
Takiej miłości się nie znajduje. Na taką miłość się pracuje przez lata.
Miłość nigdy nie jest doskonała. Dobrze, kiedy jest uważna, pokorna, i chce pracować na wspólne szczęście. Wtedy czas nie jest przeszkodą. Wspólnie zmieniająca się rzeczywistość także. Zmarszczki, siwiejące i wypadające włosy nic nie zmieniają. Kolejne lata pogłębiają to, co wcześniej zakiełkowało. Każdy kolejny rok jest jak kolejny słój na potężnym pniu drzewa. Wydłuża korzenie a koronę czyni bardziej spektakularną. Kryzys staje się impulsem, by zmienić te miejsca, które wymagają szczególnej uwagi. Gdy tak się dzieje, można po latach z radością pchać wózek, podpierać się laską i nadal spoglądać z troską w oczy…za szkieł okularów. Gładzić policzek ukochanej osoby, przytulać się i odgadywać myśli. Siedzieć razem w poczekalni u lekarza i sprawdzać, czy ukochany dobrze odmierzył dawkę leków. Taka miłość nie zdarza się często. Ale zdarza się. Tym, którzy mają szczęście, i przede wszystkim – siłę, by trwać mimo wszystko.
Myślę, że tych wzorców nie brakuje. Mam ich wśród znajomych, w rodzinie, sama jestem 32 lata po ślubie i nadal dbamy o siebie nawzajem. Tylko – nie widać takich par w mediach. Może nie mają czasu na “bycie” medialnymi, bo dbają o relacje bezpośrednie? A może nie jest to modne i nie przebija się na tle tragedii, chorób, problemów? A może w naszej kulturze nie wypada się “chwalić”, czy “udzielać rad”? A może to kwestia pokory – bo przecież to nie tylko wspólna praca nad związkiem przez całe życie, ale i ogromy łut szczęścia? Plus własny sposób na szczęście, bo jedni są szczęśliwi, gdy mają poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, a inni – gdy świat zmienia się w zawrotnym tempie, a brak nowych wrażeń to katastrofa. I jedni i drudzy mają prawo do poszukiwania własnego sposobu na życie. Nie wiem.