Nie mogę patrzeć jak mój trzydziestoletni syn marnuje sobie życie
„Syn ma trzydzieści lat. Za sobą kilka dłuższych związków. Teraz tkwi w przekonaniu, że na całym świecie nie ma ani jednej kobiety dla niego. Dlatego nie ma zamiaru nawet próbować szukać. Poza tym tak, jak żyje obecnie, tak jest mu dobrze. Nie planuje niczego zmieniać. Mieszka z nami, dokłada się do rachunków i do jedzenia. Wychodzi do pracy, a po powrocie spędza czas w swoim pokoju. Gdy go poproszę, pomoże, zrobi coś przy domu. Jednak tylko wtedy, kiedy powiem co i jak, nigdy nie z własnej inicjatywy. Czasami mam wrażenie, że ma depresję. Jednak bardzo szybko przypominam sobie, że takich jak mój syn jest dzisiaj na pęczki…”
Lubiący niezależność
Syn mówi, że tak jak jest, jest idealnie. Jest niezależny i nie musi się martwić o rodzinę. A zaspokoić dzisiejsze potrzeby przeciętnej kobiety nie jest tak łatwo jak kiedyś. Młode Polki stały się wymagające, nie zejdą poniżej pewnych standardów. Nie są gotowe na wspólne dorabianie się. Ma być od razu: co najmniej dwie rzeczy: mieszkanie i auto. Inaczej w ogóle na danego mężczyznę nie spojrzą. A gdy usłyszą, że on mieszka z rodzicami, to jakby zyskały dodatkową energię i uciekają, gdzie pieprz rośnie.
Może zatem powinieneś się wyprowadzić? Zacząć życie całkiem na nowo, na swoich zasadach. Będziesz miał swoje mieszkanie i swoje zasady w nim.
Aż tak dobrze nie zarabiam, żeby coś sensownego kupić. A na wynajem dzisiaj i pakowanie komuś w kieszenie szkoda życia. Odpowiedź brzmi logicznie. Tylko czy coś tak naprawdę wyjaśnia, zmienia, czy jednocześnie pomaga zadbać o szczęście? Bo jak kogoś poznać, mieszkając z rodzicami?
Bez ludzi
Jeszcze dobrze, że syn wychodzi do pracy. Mógłby przecież pracować zdalnie, a to byłby w ogóle dramat. Całymi dniami nie wychodziłby z pokoju. Po zakończeniu pracy grałby w gry…I nawet jeśli przekonywałby, że to dla niego najlepsze życie, to serio trudno byłoby mi w to uwierzyć. Bo co będzie dalej? Przecież nie będziemy żyć wiecznie. Już się pogodziłam, że nie będzie wnuków…, ale niech on chociaż ma kogoś. Niech nie będzie sam!
Układać życie dziecku
Wielu rodziców jest dzisiaj w kropce. Widzą zmiany pokoleniowe i ich skutki. Z jednej strony brak odpowiedzialności i ciężaru w postaci wychowywania dzieci, z drugiej jednak gdy potrzebna jest pomoc, to dorosły facet kieruje się w stronę starszych rodziców. Nie ma nikogo innego. To z mamą i tatą spędza każdy weekend, święta i sylwestra. I może to i fajne, ale z drugiej strony to szalenie duszący układ, a do tego przygnębiający do potęgi entej.
Poza tym rodzice nie będą żyli wiecznie, a dorosły mężczyzna pozostawiony sam sobie rzadko w takim układzie radzi sobie naprawdę dobrze. Zazwyczaj stacza się coraz bardziej.
Stawianie na bycie samemu to najczęściej gra pozorów i uspokojenie lęków. Forma zaprzeczania. Mówienie o tym, że jest dobrze, że nie można byłoby żyć lepiej jest jak pudrowanie trupa. Tymczasem gdy nie można schować się w pracy, na kręglach z kumplami, przychodzą dni, które należałoby spędzić z najbliższą sercu osobą, to robi się smutno. Wtedy dałoby się wszystko, żeby kogoś jednak mieć…
Rodzice to widzą, ale generalnie po spokojnej rozmowie i poznaniu przyczyn, nie powinni sprawy komentować. Niezależnie jak bardzo boli ich serce, kluczowe jest, żeby akceptowali dziecko i jego wybory. Nawet jeśli widzą, że dorosły syn popełnia błędy, to są to jego błędy i jego lekcje, które powinien odrobić. Nie przeżyjemy życia za nikogo i nie uchronimy przed każdym niebezpieczeństwem….
Jeśli styl życia dorosłego dziecka mocno rodzicom nie odpowiada, jedyne wyjście to w sytuacji, gdy wszyscy mieszkają razem, poproszenie, żeby dorosłe dziecko się wyprowadziło. Taki krok, emocjonalnie bardzo trudny, może otrzeźwić dorosłą osobę i zmotywować do poumawiania się z dziewczynami. Gdy mężczyzna zobaczy, że w domu nikogo nie ma, trzeba prasować, prać, gotować, to często jest to dla niego najlepsza życiowa lekcja, która wiele wyjaśnia. Choć oczywiście gwarancji, że uda się zmienić nastawienie oczywiście nie ma, to warto jednak spróbować. Chociażby po to, żeby odciąć pępowinę…i zdjąć ze swoich barków odpowiedzialność za dorosłą osobę.