Jesteśmy po 50. Mieszkamy oddzielnie, bo tak nam wygodniej…
„Nigdy nie sądziłam, że taki układ mi się sprawdzi, ale okazało się, jest idealny. Jesteśmy parą od kilku
lat. Oboje po pięćdziesiątce…. Świadomie jednak nie mieszkamy razem, co pozwala uniknąć wielu
problemów. Spotykamy się, kiedy mamy czas i ochotę. Spędzamy świetnie czas. Jednak każdy ma swój
dom i do niego wraca. Taki układ jest najlepszy”. Jolanta
Nie chce prać niczyich skarpetek
Dlaczego mimo łączącego nas uczucia, wiele par nie decyduje się na wspólne zamieszkanie? Powodów
może być tak wiele, ile istnieje związków tego typu, jednym z nich jest potrzeba zachowania niezależności i intymności.
Kobiety, które przez lata „obsługiwały” mężczyzn mówią „dość”. Nie chcą ponownie wchodzić w rolę gospodyń domowych. Mają dość wiecznego gotowania, sprzątania i prasowania dla kogoś. Mdli je na samą myśl o praniu czyichś skarpetek, czy wywieszaniu na balkon majtek. Pragną zachować niezależność
i dystans.
Wieczny miesiąc miodowy
Na czym polega idea mieszkania osobno?
Jej zwolennicy mówią, że biorą to, co piękne i odcinają wszelkie ewentualne obszary generujące problemy. Gdy ma się pięćdziesiąt lat i więcej, nie trzeba już stawiać na klasyczne rozwiązania. Można decydować się na coś, co nam bardziej odpowiada. I tak się właśnie dzieje. Często układ – mieszkamy osobno, spotykamy się, kiedy mamy ochotę, jest po prostu lepszy.
Widzimy się w najlepszej wersji…. Jesteśmy razem wtedy, kiedy mamy czas. Nie musimy mierzyć się ze swoją niezbyt apetyczną wersją. Nie oglądamy się o poranku, w rozciągniętych dresach, gdy mamy katar, czy zwyczajnie życiowego doła. Spotykamy się w ulubionych miejscach. I dzięki temu, że nie mieszkamy razem, mamy większą motywację, by gdzieś wyjść razem. Codzienność z drugą osobą jest ustawicznym świętem. Zawsze taka, jakiej oczekujemy nigdy w formie nędznych kompromisów.
Niezależność
Mamy w lodówce to, co lubimy. Łatwiej kontrolujemy to, na co wydajemy pieniądze. Nie musimy się martwić, że drugiej osobie zabraknie miejsca w szafie. Jest po prostu łatwiej. Nie dzielimy się niczym, co nasze. Nic nie musi nas irytować. Zwłaszcza jeśli ktoś niepostrzeżenie doprowadza nas do zmian w naszym otoczeniu.
Mamy wszelkie korzyści wynikające z bycia z kimś. Bez wad, które taki układ implikuje.
On chce mieć bałagan? Proszę bardzo. Ty jednak u siebie dbasz o porządek. Nie musisz się prosić o umycie naczyń, ani o zrobienie zakupów. Twoje gniazdko jest tylko Twoim miejscem. I robisz w nim to, co uważasz za stosowne. Nikogo o nic nie musisz pytać. Po spotkaniu wracasz do siebie…I to nazywa się wolność.
Po 50 mieszkamy oddzielnie
Kiedyś „w pewnym wieku” pary miały oddzielne sypialnie. Jeszcze wcześniej w historii ludzkości zamożne osoby – żyły w dwóch komnatach. Para spotykała się tylko na jakiś czas w jednym pomieszczeniu, w wiadomym celu.
Dzisiaj mamy ten komfort, że wiele osób wraca do układu znanego z przeszłości. Po co mieszkać razem, skoro można oddzielnie? Spotykać się, kiedy chcemy spędzić miło czas, przytulać się, ale jednak nie musieć słuchać codziennie czyjegoś chrapania? Mieć na co dzień wygodę spania w pojedynkę i komfort tworzenia przestrzeni tak, jak się chce. Bez konieczności chodzenia na wieczne kompromisy.