Nigdy nie przestaniesz się martwić. O syndromie pustego gniazda
Jeden z najtrudniejszych momentów w życiu kobiety-matki? Chwila, kiedy dzieci opuszczają dom rodzinny i zaczynają w pełni żyć swoim życiem. Z jednej strony można się cieszyć, kibicować i mocno trzymać kciuki, wierząc, że będzie dobrze. Z drugiej nierzadko narasta strach i myślenie z kategorii “a co jeśli…”. Wielu dojrzałym kobietom nie jest łatwo odpuścić, wyluzować, odciąć pępowinę i przestać się martwić. O syndromie pustego gniazda napisano wiele, ale każdy musi poradzić sobie z nim samodzielnie. Jak? Droga jest tylko jedna…
O syndromie pustego gniazda. Pogódź się z tym, że będziesz się martwić
Nie bez przyczyny mówi się, że małe dzieci to mały kłopot, duże dzieci duży kłopot. Mamy mają to do siebie, że się martwią. Nawet wtedy, kiedy mają dorosłe dzieci, które żyją od wielu lat ze swoją rodziną…. Strach o dzieci nie przemija. Każda mama bardziej lub mniej przejmuje się losem swoich dzieci. Ważne, by ten lęk zrozumieć i ujarzmić, by nie stracić nad nim kontroli, by na jego skutek nie osaczać własnych dzieci i nie odbierać im szansy na popełnianie błędów. Niestety nadmierny strach o dzieci (i wiążąca się z nim nadopiekuńczość, próby kontroli i ingerencji) może nieść destrukcyjne skutki – na czele z wychowywaniem maminsynka a nawet rozpadem związku dorosłych dzieci. Uświadomienie sobie tego może przynieść otrzeźwienie, gdy jest na to jeszcze czas.
Mieć kawałek własnego świata i własne zainteresowania
Teoretycznie wraz ze wzrostem dzieci, rola mamy powinna się zmieniać. Osoba niezastąpiona i potrzebna na każdym kroku dziecku do tego, by mogło ono zjeść, spać, czy mieć czyste ubranie powinna z czasem dostrzec, że jej rola z czasem się zmienia. Po latach mama powinna się stać doradcą i osobą wspierającą w trudach, następnie kimś, kto czuwa, ale z dala i czeka aż dziecko samo zwróci się o pomoc.
O ile zrozumiałe jest to, że mama niemowlaka spędza z dzieckiem niemal każdą chwilę, o tyle coraz trudniej zrozumieć, że w taki sam sposób zachowuje się kobieta mająca w domu nastolatka. Wraz z rośnięciem dziecka rola mamy powinna ewoluować. Dziecko musi zyskiwać coraz więcej przestrzeni i możliwości do “życia po swojemu”, do próbowania różnych aktywności, poznawania nowych ludzi, doświadczania nowych sytuacji.
By tak mogło się stać, mama musi żyć własnym życiem. Nie dopiero wtedy, kiedy dorosłe dziecko się wyprowadza, ale znacznie szybciej. Nadmierne skupienie się na córce czy synu nie jest zdrowe. Nie służy ani dzieciom ani dorosłym. Bardzo ważne, by się tego wystrzegać, w czym może pomóc mądre wsparcie partnera.
Zainteresowania to tarcza obronna
Każda z nas powinna mieć zainteresowania, hobby, które są tarczą obronną, gdy drzwi się zamykają a w domu robi się cicho. Pozwalają zająć czymś czas i myśli i uniknąć ciągłego zastanawiania się, co robią dorosły syn czy córka. Dzięki nim można złapać dystans. Hobby poza tym dowartościowuje i rozwija.
Warto mieć świat poza dziećmi, by nie dopuścić do sytuacji, w której usamodzielnienie córki czy syna odbierane jest jako koniec tego, co piękne. Powinno być inaczej, przecież właśnie wtedy, można w końcu zająć się sobą i naprawdę korzystać z życia.
Zadbać o życie uczuciowe
Najdotkliwiej syndrom pustego gniazda odczuwają samotne matki, które przez lata zmuszone były koncentrować wszystkie siły i emocje na dzieciach. Ulokowanie najsilniejszych uczuć w dzieciach niestety ma opłakane skutki, bardzo trudno poradzić sobie w chwili, gdy dzieci zaczynają żyć swoim życiem. Bo gdy tak się dzieje, wraz z dziećmi znika cały świat, który budowało się przez lata…I pozostaje dojmująca pustka.
Dlatego tak ważne jest, by mieć obok siebie przyjaciół, a najlepiej również partnera, który będzie wsparciem i pozwoli zachować niezbędny, zdrowy dystans.
Poza tym czas leczy rany. Z czasem, gdy patrzymy, że dzieci całkiem nieźle radzą sobie w życiu, nasze zaufanie do nich i do świata rośnie. Codzienne powtarzanie sobie, że będzie dobrze – również w tym pomaga.